Za sprawa mojej tesciowej, jutro chce kupic do niego ramke i powiesic go w salonie :)
A czemu dzieki niej?
A to dlatego, bo zeby mi sie go lepiej wyszywalo, narysowalam sobie kratki olowkiem. Wiem, wiem, madra nie jestem, ale jeszcze wtedy jak go wyszywalam, nie znalam magicznych pisakow :)
Szorowalam potem ten olowek kilka razy i nic :(
Po pewnym czasie stracilam cierpliwosc i haft wyladowal w szufladzie.
No i teraz przyjechala tesciowa, a ja jak wiecie, szukalam jej roznego zajecia i przypomnialam sobie o tym nieszczesnym obrazie :)
Cala noc moczenia w odplamiaczu, a potem ok godziny szorowania szczoteczka z zastosowaniem roznych srodkow.
Pomoglo!!!
Obraz w koncu ujrzy swiatlo dzienne :)
Cudnie,że wybielacz niteczek muliny nie wybielił;-)
OdpowiedzUsuńPiękny obraz:)
OdpowiedzUsuńŚliczny haft, jak dobrze że udało się go uratować. Ja nigdy nie rysuję kratki, nawet magicznymi pisakami, dlatego też nie miałam takiego problemu ale za to czasem muszę pruć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania :)
Fantastyczny obraz. Ja też kiedyś zabawiłam się z ołówkiem i szarpałam się potem z dziadem, że hoho. W końcu jakoś odprałam, ale potu przy tym całe wiadro :) Powtarzam, obraz rewelacja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Haft piekny :-) A ja mam wprost odwrotne doświadczenia... Teraz używam tylko mięciutkiego olówka do robienia zaznaczników, na mazaku spieralnym się przejechałam i zniszczyłam jeden haft - już nigdy :-)
OdpowiedzUsuńWarto było! Podziękuj teściowej, obraz jest piękny!
OdpowiedzUsuńHaft jest zachwycający! Po prostu cudo! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPiękny jest, normalnie oczu oderwać nie można.ciekawe jaką ramkę dobierzesz, pokarz koniecznie. a przy okazji zapytam czy masz może jeszcze wzór?
OdpowiedzUsuńJak oprawisz to pokaż od razu ;o) Cudny haft ;o)
OdpowiedzUsuńprzepiękny obraz :)
OdpowiedzUsuńPiękny!Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzepiękny haft, żal by było, gdyby został w szufladzie. Teściowej należą się podziękowania.
OdpowiedzUsuńI Ty takie cudności skrywałaś w szufladzie? Przepięknie. Cieszę się, że odniosłyście sukces z ołówkowym wrogiem:)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście epizodu z ołówkiem nie miałam, bo mając małe dzieci miałam spieralne flamastry.A teściowej gratulacje za wytrwałość. Obraz piękny.
OdpowiedzUsuńOj, skąd ja to znam.....też walczyłam kilka razy z ołówkiem. Wytrwała kobieta, ta Twoja teściowa :)
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńuwielbiam Klimta! Zachwyca mnie w nim nie tylko intensywna kolorystyka, ale ta charakterystyczna kreska i kontury elementów w jego obrazach. Podziwiam, że tak Ci się udało wiernie to zachować:) Jestem pod wrażeniem, jak moi przedmówcy.
Poza tym dziękuję za wizytę w Przędzalni Rozmaitości i udział w mojej zabawie. Chętnie przyłączam się też do grona Twoich obserwatorów i serdecznie pozdrawiam!
Haft jest prześliczny!!! A w ramkach będzie istne CUDO:)
OdpowiedzUsuńCudo, wspaniała praca!
OdpowiedzUsuńHaft jest przepiękny!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Klimta...
Serdecznie pozdrawiam i dziękuje z serca za odwiedziny na blogu i miłe słowo:)
Uściski i promyki jesiennego słonka posyłam.
Peninia
Jak to przeczytałam to zaczęłam się obawiać o mój hafcik. Aż gęsto na nim od ołówka :/ ale szczerze wierzę w moc wody z octem - ponoć to pomaga...
OdpowiedzUsuńI całe szczęście, że już nie będzie leżał w szufladzie. Śliczny!
OdpowiedzUsuń